"Bałtyk. Historie zza parawanu" Aleksandry Arendt


Zastanawiam się, jak oceniłabym tę książkę, gdybym czytała ją w domu, kilkaset kilometrów od morza. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że uznałabym ją za powierzchowną, niedopracowaną i daleką od reportażu, którym stara się być. Widok morza, szum jego fal i wyobraźnia spotęgowały pozytywne doznania, zwłaszcza że byłam w miejscach, o których wspomina autorka, choć obecnie wyglądają nieco inaczej. "Bałtyk. Historie zaa parawanu" to opowieści o tym, co już było, co należy do przeszłości. Pomysł genialny, wykonanie takie sobie. Przyciągająca uwagę okładka oraz ciekawie brzmiący tytuł to za mało, by uznać książkę za wydawniczy fenomen i ustawić ją obok podobnych publikacji. Literackie umiejętności Aleksandry Arendt też nie zasługują na jakiś szczególny aplauz. 

Doskonale pamiętam moment, gdy książka trafiła w moje ręce. Przekartkowałam ją i odłożyłam na półkę, nie wzbudziła mojego zainteresowania. Czekała kilka miesięcy, by otrzymać drugą szansę i wyruszyć ze mną tam, gdzie historie w niej opowiedziane miały swój początek. Uwielbiam morze, woda to mój żywioł, a Bałtyk uważam za wyjątkowy akwen. Znam wiele morskich opowieści i legend. Przeczytałam sporo książek, w których wielka woda była jednym z głównych bohaterów. "Bałtyk. Historie zza parawanu" to opowieści, które owszem mają potencjał, ale uważam, że ten nie został w pełni wykorzystany. Książka w gruncie rzeczy nie odsłania zbyt wiele, raczej sygnalizuje i podsyca ciekawość. Chyba zabrakło autorce pomysłu na rozwinięcie tych historii. Poza tym mam wrażenie, że to wszystko dzieje się zbyt szybko, że brak tym opowieściom rozmachu, a i tytuł nie zawsze jest adekwatny do treści. Czytało się nieźle, bez poczucia straty czasu, z możliwością zerkania na momentami wzburzony Bałtyk. Jestem świadoma tego, że morze to ogromna siła, że potrafi być piękne i przerażające jednocześnie. Jego niszczycielska moc jest potężna i nie można jej bagatelizować, o czym świadczą zalane osady, ruiny kościoła gotyckiego w Trzęsaczu, czy winda przy klifie, po której w Jastrzębiej Górze zostały jedynie wspomnienia. Kto choć raz widział sztorm, ten wie, że spienione morskie fale potrafią wyrządzić wielkie szkody. Ale w książce Aleksandry Arendt są również lżejsze historie, jak chociażby plażing w stylu retro, czy nadbałtycka moda. Nie brakuje też ciekawostek. Wiedzieliście, że nad morzem odbywały się skoki narciarskie? A to nie wszystko, absurdalnych z dzisiejszej perspektywy sytuacji było znacznie więcej, na przykład wjeżdżanie do morza specjalnym wozem kąpielowym. 

Jeżeli jesteście nad Bałtykiem, to wyjrzyjcie zza parawanu i doceńcie jego wyjątkowe piękno. Nawiasem mówiąc, parawany w ogóle mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, kojarzą mi się bardzo pozytywnie, a co najważniejsze świetnie chronią przed wiatrem.  



Moja ocena: 4/6

Autor: Aleksandra Arendt
Tytuł: "Bałtyk. Historie zza parawanu"
Oprawa: miękka
Ilość stron: 255
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo Poznańskie



Komentarze

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce ale z chęcią się z nią zapoznam :)
    Pozdrawiam :)
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem Twoją przeciwniczką, bo o wiele bardziej wolę góry, ale lubię dowiadywać się nowych rzeczy, a motyw wody jest bardzo ciekawy i intrygujący. Pamiętam legendy polskie, w którym były chyba trzy opowiadania o naszym morzu. Szkoda, że wykonanie tej książki jest takie sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka jest moja opinia, ale może się okazać, że Ty uznasz tę książkę za znakomitą lekturę. Warto się o tym przekonać. Morze Bałtyckie czeka :)

      Usuń
  3. Ja tez często odkładam książkę bo wydaje sie nijaka a po czasie wciąga mnie i okazuje sie super !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasem warto dać książce drugą szansę, pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Bardzo ciekawa pozycja książkowa. Nie spodziewałam się, ze można w taki sposób zgłębiać nadmorskie krainy

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bałtyk. Historie zza parawanu" można potraktować jak połączenie albumu i reportażu, bo z jednej strony autorka wzbudza ciekawość rozpoczynanymi historiami, z drugiej faktycznie możemy zerkać na wzburzony Bałtyk. Warto przekonać się osobiście, co ta pozycja kryje w środku - szczególnie, jeśli kocha się morze. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, kategoria album będzie właściwa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic tylko czytać i doświadczać od razu na własnej skórze. Jeżeli chodzi o nasz Bałtyk to i kajakarstwo w polsce ma się dobrze jeżeli chodzi o pływanie nad morzem, wiedzieliście?:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

W kilku słowach o trzech książkach