"Radiota", czyli o moim ulubionym prezenterze radiowym


Poznajecie tego sympatycznego pana, który uśmiecha się na okładce? Tak, to Marek Niedźwiecki, który na kartach swojej książki opowiada o drodze, jaką przebył, by znaleźć się w miejscu, o którym marzył. Nie wyobrażam sobie radiowej "Trójki" bez Marka Niedźwieckiego, zapomnieć chcę o tym, że był czas, kiedy mój ulubiony prezenter radiowy przeniósł się do innej stacji. Głos Marka Niedźwieckiego i audycje, które prowadzi działają na mnie kojąco. "W tonacji Trójki" i "Markomanię" lekarze powinni polecać zamiast środków uspokajających. Świetna muzyka, doskonały komentarz, czego chcieć więcej? Marek Niedźwiecki to człowiek, dla którego radio jest nie tylko pracą, ale przede wszystkim pasją. I tę pasję słychać w każdej z prowadzonych przez niego audycji.

"Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie?" to napisana prostym językiem opowieść o chłopaku z Szadku, który od najmłodszych lat niezwykle interesował się muzyką i radiem. Marek Niedźwiecki każdą wolną chwilę spędzał przy odbiorniku, tworzył subiektywną listę przebojów i marzył o tym, by kiedyś trafić do rozgłośni radiowej. Ojciec nie rozumiał pasji syna i uparcie twierdził, że ona nie da mu chleba, że hobby nie może być pracą. Te prognozy się nie sprawdziły, ba, Marek Niedźwiecki uważany jest za radiowca wszech czasów, a jego głosu nie sposób pomylić z żadnym innym. 

Radio z pewnością jest dla Marka Niedźwieckiego miejscem wyjątkowym, ale jego wielką miłością jest też Australia, do której co jakiś czas ucieka, by naładować baterie, odpocząć i sprawdzić, czego słucha się na drugim końcu świata. Te podróże, nie tylko do Australii, były i nadal są doskonałym pretekstem do zakupu płyt. Ale nie samym radiem i podróżami żyje człowiek. Marek Niedźwiecki prowadzi również bloga. Przyzwyczaił fanów do systematycznej aktywności w sieci, więc jakakolwiek cisza nie wchodzi w rachubę, bo zaraz pojawiają się maile, czy przypadkiem coś się złego nie wydarzyło. Czy to uwielbienie działa w obie strony? Marek Niedźwiecki z pewnością bardzo szanuje słuchaczy, a jego audycje cieszą się ogromną popularnością. Jednak radiowiec albo radiota, jak nazywa siebie na kartach tej książki, świadomie wybrał samotność. W tłumie nie czuje się komfortowo, wystąpienia publiczne są powodem dużego stresu i na pewno nie zobaczycie Marka Niedźwieckiego wśród celebrytów pozujących na okazjonalnych ściankach. Radio i blog, ewentualnie mail, taka forma kontaktu z Markiem Niedźwieckim musi nam wystarczyć. Chyba, że będziemy mieli szczęście uczestniczyć w spotkaniu autorskim albo w wyjazdowej "Liście Przebojów Programu Trzeciego".

"Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie?" to gratka dla fanów pana Marka, jak my słuchacze zwykliśmy o nim mówić. Poza tym można nacieszyć oko pięknymi zdjęciami, książka jest bardzo ładnie wydana. 

Nawiasem mówiąc, podczas lektury miałam wrażenie, że słyszę głos Marka Niedźwieckiego. Niesamowite! 

Moja ocena: 6/6

Autor: Marek Niedźwiecki
Tytuł: "Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie?"
Oprawa: miękka
Ilość stron: 312
Rok wydania: 2014
Wielka Litera

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam wolę Barona, jego gust muzyczny jest mi znacznie bliższy. Nie znaczy to jednak, że Niedźwieckiego nie lubię. Ma głos, którego nie sposób pomylić z żadnym innym i faktycznie Trójka bez niego praktycznie nie istnieje.

      Usuń
    2. Ja tam wolę Niedźwieckiego :) Muzyka, którą prezentuje to moja muzyka. Niektórych polubiłam dzięki jego rekomendacjom. Jestem wierna Niedźwiedziowi, ale Baron też fajny.

      Usuń
  2. Kojarzę nazwisko i może skojarzyłabym głos, gdybym go usłyszała, ale rzadko słucham radia, tym bardziej trójki. Fajnie, że udało mu się spełnić marzenie z dzieciństwa i pracować w zawodzie, który mu się marzył. Australia to natomiast moje wielkie marzenie <3
    nicolestraveljournal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam audycje radiowej "Trójki" :) I niech spełni się marzenie o Australii.

      Usuń
  3. Dla pana Marka radio to też odskocznia, on się tutaj po prostu czuje jak "ryba w wodzie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie niech sobie pływa na falach eteru w nieskończoność :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

Czytajcie Iwaszkiewicza! Znakomita antologia "Droga. Proza i wiersze"