Przed premierą... "Małe Licho i anioł z kamienia" Marty Kisiel


Ta książka jest dowodem na to, że nawet dorosły czytelnik może mieć ogromną frajdę z lektury książki dla dzieci. Dawkowanie sobie "Małego Licha i anioła z kamienia" nie wchodzi w grę. A kto czyta w nocy, ten z pewnością się nie wyśpi, albowiem pierwszy akapit grozi koniecznością pochłonięcia tej historii w całości. 

Czytaliście "Małe Licho i tajemnicę Niebożątka"? Jeżeli nie było takiej okazji, to warto tę lekturę nadrobić, ponieważ "Małe Licho i anioł z kamienia" to druga odsłona cyklu książek Marty Kisiel adresowanych dla dzieci i młodzieży. Oraz dorosłych. No dobra, niektórych dorosłych. Zwłaszcza takich, którzy lubią serniczki, kakałko i nie dziwi ich fakt, że te pyszności to dzieło pewnych macek, które potrafią wyczarować kulinarne cudeńka. To również książka dla tych, którzy za coś zupełnie normalnego uważają mieszkanie pod jednym dachem z aniołem, czortem, duchem i potworem. W takim towarzystwie nie można się nudzić, za to na pewno można liczyć na dobrą zabawę. Nawet tę z nutą grozy. No właśnie, od dobrej zabawy rozpoczyna się drugi tom. Ale później okazuje się, że jakieś choróbsko tej zabawie towarzyszyło i jest wielce prawdopodobne, że zaraza może zebrać większe żniwo, więc należy czym prędzej opracować plan, by zapobiec katastrofie. Wiadomo: "Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz..." Bożek, Tsadkiel oraz Gucio muszą na jakiś czas opuścić dom i zamieszkać u cioci Ody. Bożek bardzo szybko przekonuje się, że jego obawy były bezzasadne, bo ciotka zadbała, by chłopiec czuł się, jak u siebie i na dodatek zafundowała mu swobodę, na jaką matki nie zawsze pozwalają swoim dzieciom. Wszak śnieg w majtkach potrafi przyprawić rodzicielkę o stan przedzawałowy. Szkoda tylko, że Tsadkiel nie podziela entuzjazmu Bożka i nie potrafi zaakceptować nowego otoczenia oraz atmosfery panującej w domu Ody. Z tego powodu dochodzi do nieprzyjemnej sytuacji, która będzie początkiem kolejnej niebezpiecznej przygody w życiu Bożka.


Pamiętacie, jak zachwycałam się pierwszym tomem i jak wychwalałam Martę Kisiel pod niebiosa, że wreszcie możemy cieszyć się literaturą dla dzieci, która daleka jest od moralizowania i ugrzecznionej wersji dzieciństwa? Pod tym względem jej twórczość bardzo przypomina mi książki Astrid Lindgren. Dziecko jest w centrum zainteresowania, jego uczucia mają znaczenie, a prawo do popełniania błędów jest wpisane w bilans zysków i strat. Marta Kisiel szaleje z motywami znanymi z literatury romantycznej, ale robi to w absolutnie cudowny sposób, co może zaowocować chęcią zgłębienia tematu. Bardzo dobrze, rzecz jasna. Zainteresowanym zdradzę, że i trzeci tom cyklu się pojawi, bo na stronie internetowej autorki można już poznać jego tytuł. 

Premiera: 30 października 2019 r.

Moja ocena: 6/6

Autor: Mara Kisiel
Ilustracje: Paulina Wyrt
Tytuł: "Małe Licho i anioł z kamienia"
Oprawa: twarda
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2019
Wilga

Komentarze

  1. Czytanie to fajna sprawa cały czas walczę z czasem, żeby znaleźć chwilę na książkę. Ale jak czytam coś co wciąga to czas nawet na kilka stron znajdzie się zawsze;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas na książkę musi się naleźć. Tę zasadę wyznaję od lat, bo nie wyobrażam sobie życia bez książek :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

"Dzienniki 1950-1962" Sylvia Plath