Grubaski na jesienno-zimowe wieczory


Ostatnio zadano mi pytanie o najgrubszą książkę, którą udało mi się przeczytać. Zwykle nie zastanawiam się nad tym, czy dana lektura ma 100, czy 1000 stron. Chcę tylko, by była dobra, warta poświęconego na nią czasu albo pieniędzy, które wydałam. No i w torebce musi się zmieścić, ale to akurat nie jest wielki problem, bo gustuję w tych pokaźnych rozmiarów. Zresztą mój syn twierdzi, że nawet Hermiona Granger byłaby zadowolona z moich pakownych toreb. Wtajemniczeni wiedzą w czym rzecz. Tak, przeczytałam wiele książek, których liczba stron dochodziła do 1000 albo mocno tę liczbę przekraczała. Wśród nich były historie zamknięte, jak chociażby "Wyznaję" Cabré  albo takie, które stanowiły część cyklu, co sprawiało, że licznik stron wariował. Cykl piastowski Elżbiety Cherezińskiej ma jakieś 2600 stron, a czytałam z wypiekami na twarzy, nie mogąc nadziwić się, jak fascynującą mamy historię i ani przez chwilę nie odczuwając znużenia. Seria książek o Harrym Potterze też do chudzielców nie należy, a z przyjemnością poznałabym kolejne tomy, gdyby tylko J.K. Rowling się na nie zdecydowała. "To" Stephena Kinga ma 1000 stron z hakiem i czcionkę, która mogłaby być nieco większa, a mimo to pożarłam tę powieść w kilka dni. "Księgi Jakubowe" naszej świeżo upieczonej noblistki to też niezła cegła, ponad 900 stron absolutnie genialnego tekstu. Powieści Sienkiewicza, Reymonta, Tołstoja, Dostojewskiego, Manna, Dumasa i wielu innych znakomitych pisarzy też do cienkich nie należą, a są czytane przez kolejne pokolenia i wciąż budzą zachwyt. Bywają czytelnicy, którzy mianem obszernej lektury określają tę, która ma 300 stron i tacy, dla których minimum to 500. Dla mnie książkową grubaską będzie ta, która zbliża się do 800 stron, ale 600 to już coś. Od kilku miesięcy czytam "Antologię polskiego reportażu" pod redakcją Mariusza Szczygła. Nie ukrywam, że jest to wyzwanie, bo taki rodzaj tekstu czyta się zupełnie inaczej niż powieść. Ale mam zamiar skończyć, może jeszcze w tym roku. Nawiasem mówiąc, to kolejne tysiące stron.

Tak naprawdę liczba stron nie ma większego znaczenia. Gdybyście zechcieli pobyć z bohaterami jednej książki nieco dłużej, to wybrałam kilka powieści, które znakomicie nadają się na jesienno-zimowe wieczory i o których spokojnie można powiedzieć, że są grube, niektóre nawet bardzo.


Do miłego zaczytania!

Komentarze

  1. Hmm... Właśnie, zależy czy liczyć serię jakoś całość czy myśleć tylko o pojedyńczych, zamkniętych historiach w jednym tomie.
    Jeśli uznajemy, że audiobook to też przeczytanie książki, to również "To". A serie? Też Harry Potter, Harry Hole...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

Czytajcie Iwaszkiewicza! Znakomita antologia "Droga. Proza i wiersze"