Pochwała Polskiej Szkoły Ilustracji - "Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów" Barbary Gawryluk


Dzieciom należą się piękne książki. 
Zbigniew Rychlicki

Dorastałam w domu, w którym książki były bardzo ważne. Doskonale pamiętam czasy, kiedy o niektóre egzemplarze było trudno, a jednak mojej mamie udawało się je zdobyć. Pamiętam również księgarnię, którą mijałam w drodze do szkoły, bo prawie zawsze musiałam zerknąć, czy pojawiło się coś nowego. Tej księgarni już nie ma, ale w domu mam pokaźnych rozmiarów biblioteczkę z książkami dla dzieci, które kupiła tam moja mama. W różnym stanie są te lektury. Niektóre z nich zaczytane do granic możliwości, inne z moimi zabawnymi notatkami. Wiele z nich to również prezenty, które otrzymywałam od najbliższych i które dziś mają dla mnie szczególną wartość. Kilka wymaga naprawy, chociażby "Baśnie" Hansa Christiana Andersena z absolutnie fenomenalnymi ilustracjami Jana Marcina Szancera albo "Walc Panny Ludwiki" Hanny Januszewskiej zilustrowany przez Wiesława Majchrzaka. Czy ktoś jeszcze pamięta tę książkę?

Od dawna zastanawiałam się, dlaczego nikt nie napisał książki o polskich mistrzach ilustracji. Dlaczego nikt nie oddał hołdu tym wybitnym postaciom. Pojawiają się reprinty książek dla dzieci sprzed lat, wznowienia lektur uwielbianych od pokoleń i chociaż można znaleźć w nich krótkie biogramy ilustratorów, to mam wrażenie, że te informacje są niewystarczające. Niezmiernie ucieszyła mnie książka Barbary Gawryluk, "Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów". Autorka zafundowała mi cudowną, sentymentalną i pełną wzruszeń podróż do dzieciństwa. Skłamałabym twierdząc, że dopiero dzięki niej odkryłam skarby, które mam na półkach. Bardzo często sięgam po te książki, namawiam do ich lektury swoje dzieci i pokazuję im wyjątkowe ilustracje. Nigdy nie miałam większego problemu ze wskazaniem autora ilustracji. Krystyna Michałowska, Danuta Konwicka, Olga Siemaszko, Maria Orłowska-Gabryś, Bożena Truchanowska, Jan Marcin Szancer, Janusz Grabiański, Zdzisław Witwicki, Zbigniew Rychlicki, Janusz Stanny, Adam Kilian, Bohdan Butenko, wszyscy mieli swój charakterystyczny styl, niepowtarzalną kreskę i oryginalną technikę. Nie obawiam się stwierdzenia, że potrafili wyczarować prawdziwe cuda i dla wielu ilustratorów nadal są niedoścignionymi wzorami. Zresztą w książce pojawiają się niezbyt pochlebne opinie o współczesnych ilustracjach. Z satysfakcją przyklasnęłam, bo na rynku wydawniczym  jest mnóstwo książek, w których obrazki są tak niestaranne i w gruncie rzeczy brzydkie, że naprawdę zastanawiam się, jakim cudem trafiły do druku. Szerokim łukiem omijam publikacje, w których ilustracje przypominają kadry z kreskówek. Poza tym bohaterowie Barbary Gawryluk jednogłośnie narzekają na... Disney'a i jego błyszczące oraz nasycone kolorami obrazki. Wszyscy zgodnie twierdzą, że wraz z nimi skończyła się dobra passa polskiej ilustracji.



Książka Barbary Gawryluk to rozmowy autorki z przedstawicielami Polskiej Szkoły Ilustracji oraz z najbliższymi tych, których nie ma już pośród nas. To opowieść o ludziach, którzy kształtowali wyobraźnię milionów dzieci w Polsce i na świecie. Zdobywali liczne nagrody w kraju i za granicą. Ich prace wystawiano w galeriach, zachwycano się pomysłowością, drobiazgowością i przede wszystkim profesjonalnym podejściem do tematu. Ilustracja w książkach dla dzieci była wówczas na najwyższym poziomie, nie bez powodu nazywano te prace małymi dziełami sztuki. Ale czy mogło być inaczej, skoro tworzyli je gruntownie wykształceni i niezwykle utalentowani malarze i graficy? Im zawdzięczamy ilustracje, które osiągają zawrotne ceny na aukcjach i które wciąż budzą autentyczny zachwyt. Nie wyobrażam sobie innej wersji "Baśni" Andersena, niż ta z ilustracjami mistrza Jana Marcina Szancera. Hałabała już na zawsze będzie dla mnie tym, który wyszedł spod ręki Zdzisława Witwickiego, opowiadanie Lucyny Krzemienieckiej "O Jasiu Kapeluszniku" też na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako te, które przepięknie zilustrował Antoni Boratyński. Ukochane "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren akceptuję tylko i wyłącznie z czarno-białymi ilustracjami Hanny Czajkowskiej. Ogromnym sentymentem darzę również polskie baśnie "U złotego źródła" zilustrowane przez Zbigniewa Rychlickiego i naprawdę nic mnie nie przekona do nowej wersji tych historii. Genialna powieść "Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej musi być z obrazkami Leonii Janeckiej, a "Plastusiowy pamiętnik" tylko z uroczymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Pamiętacie książkę Miry Jaworczakowej, "Coś ci powiem, Stokrotko"? Czy wyobrażacie sobie inną buzię tej dziewczynki niż ta, którą stworzyła Hanna Krajnik? Na szczęście na rynku wydawniczym pojawił się reprint tej opowieści, ale jest przecież całe mnóstwo wznowionych lektur, które zostały zilustrowane przez współczesnych twórców i często nawet na milimetr nie zbliżają się do książek sprzed lat.

"Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów" Barbary Gawryluk to znakomita okazja nie tylko do przypomnienia sobie książek, które pokochaliśmy w dzieciństwie, ale również do poznania artystów, którzy przepięknie te opowieści zilustrowali. Aż strach pomyśleć, jak wiele projektów trafiło do kosza, bo autorzy byli z nich niezadowoleni. Poza tym książki, które wychodziły z drukarni nie spełniały ich oczekiwań ze względu na marny papier i kolorystykę. Między bajki można również włożyć wyobrażenie, że rysowali w pięknych pracowniach. Zazwyczaj były to normalne pokoje, stół i materiały plastyczne. Tyle wystarczyło, by zostać zapamiętanym przez kolejne pokolenia. Nie ukrywam, że zabrakło mi krótkiego biogramu na początku każdej opowieści o danym ilustratorze. Z przykrością stwierdzam, że nie ma również kilku innych wybitnych postaci, chociażby Hanny Krajnik i Bogdana Zieleńca. Pochwalić muszę natomiast autorkę, za to, że w ogóle powstała ta książka, że udało się dotrzeć do artystów oraz ich bliskich i porozmawiać o złotym okresie polskiej ilustracji. To bardzo przyjemna lektura, pełna wspomnień i zdjęć książek, które uwielbiam i o których zawsze ciepło myślę. Bardzo wdzięczna jestem mamie, która dbała o moją biblioteczkę i uzupełniała zbiory o najpiękniejsze opowieści dla dzieci. Razem przeglądałyśmy książkę Barbary Gawryluk i z radością odnotowałyśmy fakt, że na półkach mamy tyle skarbów.

Jeżeli marzycie o tym, by w swoich zbiorach mieć książki, o których mowa w "Ilustratorkach, ilustratorach. Motylkach z okładki i smokach bez wąsów", to chyba najwięcej jest ich w sklepach internetowych na stronach wydawnictw: "Nasza Księgarnia" oraz Dwie Siostry Znajdziecie tam cudowne wydania z ilustracjami najwybitniejszych twórców. Ale nie wszystkie książki są wznawiane i wtedy warto wybrać się do antykwariatu. Z doświadczenia wiem, że można zdobyć prawdziwe perełki.

Moja ocena: 5/6

Autor: Barbara Gawryluk
Tytuł: "Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów"
Oprawa: miękka
Ilość stron: 416
Rok wydania: 2019
Marginesy

Oto kilka fotografii książek z moich zbiorów oraz ilustracji artystów, o których możecie przeczytać w publikacji Barbary Gawryluk.














Do miłego zaczytania!

Komentarze

  1. Bardzo inspirujący wpis. Świetny blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa i zapraszam do śledzenia wpisów na blogu.

      Usuń
  2. Ilustracje w książkach z mojego dzieciństwa były piękne, ale nigdy nie interesowało mnie to, kto jest ich autorem. Cieszę się, że powstała książka o ilustratorach, może kiedyś się w nią zaopatrzę.

    Pozdrawiam,


    https://tamczytam.blogspot.com/2019/11/nastepnym-razem.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, to cudowna podróż do dzieciństwa i możliwość poznania wspaniałych artystów. Polecam serdecznie.

      Usuń
  3. Super że wydano książkę o ilustratorach, ich praca jest równie ważna jak i pisarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo mnie to cieszy. Ich ilustracje są naszym dobrem narodowym :)

      Usuń
  4. To przykre, ale mimo że znam te ilustracje, nigdy nie przywiązywałam wagi do autorów. Dopiero teraz uczę się rozróżniać kreski różnych artystów, ale najczęściej nie ilustratorów książek. Podobnie jak tłumacze, są oni moim zdaniem zupełnie niedoceniani. Książka wygląda interesująco, może kiedyś przeczytam!
    Pozdrawiam i miłego dnia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca tłumaczy jest niedoceniana, to fakt. Z ilustratorami bywa różnie. Jednych pamiętamy z imienia i nazwiska oraz kojarzymy obrazki, a innych zupełnie nie znamy. Ta książka jest zatem doskonałą okazją do zwweyfikowania wiedzy na ten temat i piękną podróżą do dzieciństwa. Z całego serca polecam. Pozdrowienia!

      Usuń
  5. Widzę w Twoim zbiorze Plastusiowy Pamiętnik też taki miałam w szkole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastuś był swego czasu moją ulubioną postacią z książki. Nawet mieszkał w moim piórniku :)

      Usuń
  6. Te niecodzienne uczucie gdy patrzę i widzę okładki książek które mogłabym odnieść do książki opisywanej przez Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam lekturę książki Barbary Gawryluk. To sympatyczny powrót do przeszłości :)

      Usuń
  7. Bardzo ciekawa książka :) Ja niestety nie mam książek z dzieciństwa, a szkoda, bo jak patrzę na te okładki i ilustrację wracają piękne wspomnienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak :) Ja mam mnóstwo książek z dzieciństwa. Na zdjęciach jest zaledwie garstka tego, co znajduje się na moich półkach.

      Usuń
  8. Bardzo interesujący wpis. :)
    Szkoda, że nie ma Bogdana Zieleńca, bo uwielbiam jego ilustracje do "Ani". A czy jest Józef Wilkoń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest Józef Wilkoń. Bardzo ciekawa jest zresztą rozmowa z nim, więc polecam tę lekturę i oczywiście książki, które pięknie zilustrował :)

      Usuń
  9. OO, super, że taka książka o ilustratorach powstała w końcu to często właśnie ilustracje zapamiętujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez bardzo mnie to cieszy, bo tym wybitnym postaciom należy się nasza pamięć i szacunek. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

W kilku słowach o trzech książkach