Lektury na jesienno-zimowe wieczory



"Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakowa to powieść wszech czasów, literacki fenomen, jedna z ulubionych książek czytelników na całym świecie. Arcydzieło Bułhakowa wciąż wzbudza zachwyt i nadal jest niedoścignionym wzorem dla wielu pisarzy, którzy marzą o tym, by w ich dorobku literackim znalazła się taka perełka. Autor pracował nad "Mistrzem i Małgorzatą" przez dwanaście lat, nie doczekał druku, ale za sprawą swej największej powieści zyskał wieczną chwałę. Wystarczy tylko słowo na temat tej książki, by uruchomiona została lawina cytatów i interpretacji. Przeczytałam tę powieść dwa razy w przekładzie Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego. W 2016 roku "Mistrza i Małgorzatę" przetłumaczyli Leokadia Anna Przebinda, Grzegorz Przebinda oraz Igor Przebinda. I to właśnie w ich przekładzie przeczytam tę wybitną książkę po raz trzeci. I wiem, że znów będzie tak, jakbym czytała ją pierwszy raz. Wszak diabeł tkwi w szczegółach.


Wstyd się przyznać, ale nie przeczytałam ani jednej książki Szczepana Twardocha. "Morfina" i "Król" czekali na odpowiedni czas, który nie nadszedł. Może "Pokora" będzie miała więcej szczęścia? Okładka świetna i przyznam szczerze, że chyba jedna z efektowniejszych, które zdobią książki wydane w tym roku. Czytelnicy rozpływają się w zachwycie nad twórczością Szczepana Twardocha, ochom i achom nie ma końca. Pora sprawdzić, o co tyle hałasu.  


Kto mnie zna, ten wie, że ubóstwiam Mariusza Szczygła. Do jego książek wracam po wielokroć i niemiłosiernie w nich bazgrolę, bo wszystko wydaje mi się warte zaznaczenia. Miałam przyjemność rozmawiać z autorem przy okazji premiery "Nie ma", a nawet dostać zdjęcie jego kotki. Tak na marginesie, urocza niewiasta z tej Afonii.


W nowym wydaniu "Láski nebeskej" znajdziecie fotografie Josefa Sudka. Dodam tylko, że znakomicie łączą się z tekstami Mariusza Szczygła. To taka opowieść w opowieści, więc można delektować się obrazem i słowem. Jeśli nie czytaliście tej książki osiem lat temu, to nadrabiajcie zaległości. Warto! 


"Czułego narratora" Olgi Tokarczuk czytam do poduszki, trochę onieśmielona erudycją i niebywałą zdolnością autorki do ubierania w słowa otaczającej nas rzeczywistości. Ale ta książka to również możliwość zajrzenia za kulisy twórczości Olgi Tokarczuk. Noblistka pięknie opowiada o procesie tworzenia i swoich literackich upodobaniach. W książce znajdziecie dwanaście tekstów, ostatni z nich to szeroko komentowana mowa noblowska. 

Jesienno-zimowe wieczory to znakomity czas na lekturę. Nadrabiajcie zaległości, dajcie szansę książkom, które z różnych powodów odkładaliście na później.

Wino, czekolada i książka, mój niezbrodniczy modus operandi, polecam :)

Do miłego zaczytania!











Komentarze

  1. Mistrz i Małgorzata, kiedyś dla mnie książka wszechczasów. Przecież trzeba wiedzieć o co z tym olejem i Anuszką chodzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest książka do wielokrotnego czytania, więc można wracać do niej i wracać...

      Usuń
  2. Tokarczuk to jeszcze autorka mi nie znana choć jak już wiemy nagrodzona - może w końcu uda się zabrać za coś lżejszego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrza i Malgorzatę uwielbiam,podobnie jak twórczość Olgi Tokarczuk - ale "Czułego narratora" jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie "Czuły narrator" zasługuje na uwagę, to znakomita lektura, mądre i ważne opowieści na różne tematy. Książka do powolnego czytania, delektowania się, polecam z całego serca.

      Usuń
  4. Mistrza i Małgorzatę czytałam dwa razy, ale od ostatniego razu minęło tyle czasu, że pora znowu wrócić do tej magicznej powieści. Mariusza Szczygła też bardzo lubię, a tej pozycji Olgi Tokarczuk nie czytałam jeszcze. Dzięki za polecenia, mam spory stos ciekawych książek na zimowe wieczory.
    Pozdrawiam :-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, z tymi stosami książek do przeczytania to u wszystkich tak samo, są i rozrastają się :) Powrót do "Mistrza i Małgorzaty" kusi wielu, więc może Hooltaye w podróży również się skuszą, chociażby w czasie wyprawy. Pozdrowienia!

      Usuń
  5. A ja z kolei muszę się przyznać, że "Mistrza i Małgorzatę po raz pierwszy w całości przeczytałam dopiero w zeszłym roku (i... pokochałam!). Moje pierwsze podejście, kilkanaście lat temu zakończyło się fiaskiem. I do tej pory nie wiem dlaczego, bo powieść ma wszystko to, co i wtedy uwielbiałam w książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że przeczytana. To genialna, wielowymiarowa i niezwykle symboliczna książka. Taka matrioszka, która odkrywa przed czytelnikiem ciągle coś nowego. Uwielbiam tę powieść!

      Usuń
    2. Z tym Twardochem to żaden wstyd, zawsze można nadrobić /warto !!!/. Mnie już przy "Morfinie" opadła szczęka...
      Trochę mnie nęci nowy przekład "Mistrza i i Małgorzaty" , bo to moja ukochana książka czytana po wielokroć - a taki czytelnik jest wymagający.. Warto przejrzeć ? Okładka zadziwiająco brzydka, nie zachęca, raczej obiecuje rozczarowanie..
      Pozdrawiam i dziękuję za newsy ;)
      Tokarczukowa czeka w kolejce.

      Usuń
    3. Twardoch na pewno zostanie wzięty pod uwagę, a jeśli chodzi o okładkę "Mistrza i Małgorzaty", to i mnie nie przypadła do gustu. Marna jest i tyle, ale na szczęście powieść jest absolutnie genialna, więc jakoś to przeżyję :) Tokarczuk świetna! Z ostatnich nowości polecam jeszcze powieść Elif Shafak, "10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie". Czyta się znakomicie. Pozdrawiam i zapraszam do śledzenia wpisów na blogu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

Czytajcie Iwaszkiewicza! Znakomita antologia "Droga. Proza i wiersze"