W szponach obłędu - "Zapiski z domu wariatów" Christine Lavant


Dlaczego, jeśli istnieją aniołowie, żaden z nich nie ma za zadanie zapobiegać tu na ziemi rzeczom, którym wolno zdarzać się dopiero w najgorszym piekle. Zapisuję to zwyczajnymi słowami, zapisuję, jakby to nie było nic szczególnego, a właściwie powinna bym rozwalić te ściany i kamień po kamieniu ciskać w niebo, ażeby sobie uprzytomniło, że ma jakieś obowiązki także tu, na dole.
"Zapiski z domu wariatów", str. 33.

"Zapiski z domu wariatów" Christine Lavant można postawić na półce obok "Przerwanej lekcji muzyki" Susanny Kaysen, "Psów ras drobnych" Olgi Hund oraz "Szklanego klosza" Sylvii Plath. Te historie oczywiście różnią się pod wieloma względami, ale mają wspólny mianownik, czyli pobyt w szpitalu psychiatrycznym, który austriacka pisarka brutalnie nazywa domem wariatów.

Bezimienna bohaterka "Zapisków z domu wariatów" trafia na Oddział Drugi szpitala psychiatrycznego po nieudanej próbie samobójczej. Powód - nieodwzajemniona miłość. Jej opowieść jest czymś w rodzaju dziennika, notatek wynikających z obserwacji szpitalnej codzienności. Kobieta bardzo szybko przekonuje się o tym, że nie ma szansy na serdeczną relację z pacjentkami, bo te albo są do niej wrogo nastawione, albo są w tak złym stanie psychicznym, że jakakolwiek komunikacja jest po prostu niemożliwa. Personel działa rutynowo i dobrze, jeśli można liczyć na dyżurny uśmiech. Poza tym dopóki ktokolwiek zwraca się do pacjentki per pani, jest nadzieja, że nie jest się takim wariatem jak reszta. I że opuści się to piekło na ziemi możliwie szybko, rzecz jasna. Z opowieści głównej bohaterki dowiadujemy się jak wygląda szpitalna hierarchia i jakimi prawami rządzi się to miejsce. "Tutaj coraz częściej myślę, że lekarze powinni wszyscy być kapłanami, a siostry zakonnicami. Bo cierpienie, z którym człowiek się tu styka, tak bardzo wykracza poza granice człowieczeństwa, że nie można mu zaradzić samym tylko człowieczeństwem." Smutna, szara rzeczywistość klinki psychiatrycznej w południowej Austrii to nic innego, jak codzienna walka z obłędem jej pacjentek. To leki, terapie i czas, który wlecze się niemiłosiernie, zwłaszcza tym, które jeszcze kojarzą, dlaczego w ogóle się tutaj znalazły. Wniosek: trzeba mieć końskie zdrowie, żeby do reszty nie zwariować.

Można tę książkę przeczytać w jeden wieczór. To nie jest obszerna lektura, ale wymaga skupienia, więc nie powtórzcie mojego błędu i nie czytajcie kilku książek jednocześnie, jeśli wśród nich znajdują się "Zapiski z domu wariatów". Ta opowieść nie lubi towarzystwa, chce mieć czytelnika na wyłączność. Christine Lavant pisze w niezwykle sugestywny sposób, bez ozdobników i językowych akrobacji. Jej relacja jest pełna szczegółów wynikających z osobistych doświadczeń autorki, która w swoim życiorysie również ma epizod związany z próbą samobójczą i pobytem na oddziale psychiatrycznym. Lavant zmagała się z depresją. W 1935 roku na własne życzenie trafiła do kliniki w Klagenfurcie, gdzie poddała się sześciotygodniowemu leczeniu.


Autor: Christine Lavant
Tytuł: "Zapiski z domu wariatów"
Oprawa: miękka
Ilość stron: 109
Rok wydania: 2018
Ossolineum

Komentarze

  1. Zapowiada się interesująca lektura. Lubię książki, które zmuszają do myślenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie książki, a książki, które chcą mieć czytelnika na wyłączność - szczególnie. Zapisuję do przeczytania, choć generalnie wolę literaturę faktu, ale czasem trzeba też przeczytać coś innego ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w literaturze faktu mam spore zaległości, ale powoli nadrabiam :) Jeśli chodzi o książkę Christine Lavant, to z pewnością warto po nią sięgnąć. To po prostu bardzo dobra literatura.

      Usuń
  3. Ta książka jest dla mnie! Nie czytam nigdy kilku jednocześnie, więc dostatecznie skupię się na fabule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, mam nadzieję, że czas poświęcony na jej przeczytanie nie okaże się stracony. Pozdrowienia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

"Dzienniki 1950-1962" Sylvia Plath

Czytajcie Iwaszkiewicza! Znakomita antologia "Droga. Proza i wiersze"