Brutalny rozdział w historii - "Wypędzenie Gerty Schnirch" Kateřiny Tučkovej




Jeżeli czytaliście "Boginie z Žítkovej" Kateřiny Tučkovej, to z pewnością sięgniecie po jej debiutancką powieść, czyli "Wypędzenie Gerty Schnirch", za którą autorka otrzymała najważniejszą czeską nagrodę literacką, Magnesia Litera 2010 w kategorii Nagroda Czytelników. Czeska proza ma się świetnie, a książki, które mam przyjemność prezentować na blogu są tego niezaprzeczalnym dowodem. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że "Wypędzenie Gerty Schnirch" to jedna z tych książek, które trwale zapiszą się w pamięci czytelników. Nie sposób być obojętnym na to, co dzieje się na kartach powieści Kateřiny Tučkovej, trudno nie wzruszyć się losem bohaterów. Łzy cisną się do oczu, bo ilość okrucieństwa, które spotyka tytułową bohaterkę jest ogromna. 

Uwagę przykuwa już sama okładka, mocna, sugestywna, jednym słowem nietuzinkowa. Bardzo wiele mówi o tym, czego możemy spodziewać się po lekturze i jak trudna ona będzie. Przebrnięcie przez prozę Kateřiny Tučkovej to nie lada wyzwanie. Nie mam na myśli języka, którym operuje czeska autorka, bo ten jest jak najbardziej przystępny, ale temat. Udźwignięcie ciężaru wydarzeń, które rozegrały się w Brnie nocą z 30 na 31 maja 1945 r. wymaga mocnych nerwów. Brneńscy Niemcy zostali wówczas siłą wypędzeni z miasta. Uznano ich winnymi zbrodni nazistowskich i całego zła, które rozegrało się na czeskich ziemiach. Była wina, więc i kara musiała nastąpić. Bez znaczenia było to, czy wypędzany miał coś na sumieniu, czy nie. Istotny był fakt, że w jego żyłach płynęła niemiecka krew i posługiwał się znienawidzonym językiem. To nic, że do tej pory był czyimś sąsiadem, dobrym kolegą, przyjacielem. Był Niemcem, więc nie miał prawa nawet do tego, by oddychać czeskim powietrzem. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, taka jest prawda i właśnie tę prawdę i tamte wydarzenia opisuje Kateřina Tučkova, a jej bohaterka, Gerta Schnirch, jest w pewnym sensie symbolem marszu śmierci i naocznym świadkiem barbarzyństwa. Gerta przeżyje, ale to przez co będzie musiała przejść i jak wiele znieść jest po prostu przerażające. 

Jest takie zdanie w powieści Kateřiny Tučkovej: "Czesi, naród lokajów, tchórzy, zawsze gotowych się sprzedać. Naród bez honoru". Te słowa wypowiada ojciec Gerty, który nienawidzi wszystkiego, co czeskie, od zwyczajów, po język. Gardzi Czechami, po prostu. Zapamiętałam ten fragment, bo wiele razy spotkałam się z taką właśnie opinią o naszych południowych sąsiadach."Wypędzenie Gerty Schnirch" może zachęcić do poznania czeskiej historii i sprawić, że nieco inaczej spojrzymy na ten naród. Na ich ziemiach również wydarzyło się wiele zła. Tam też ginęli ludzie, też borykali się z problemem narodowej tożsamości i też pragnęli wolności. Walka dobra ze złem wydaje się nie mieć końca. 

Napisana z rozmachem i dbałością o szczegóły powieść Kateřiny Tučkovej zadowoli nawet najbardziej wymagających czytelników. Poza tym to po prostu rzetelnie napisana książka, bez patosu i mitologizowania. Kateřina Tučkova głośno mówi o tym, o czym Czesi woleliby zapomnieć i co jeszcze do niedawna było tematem tabu.

Moja ocena: 6/6

Autor: Kateřina Tučkova
Tytuł: "Wypędzenie Gerty Schnirch"
Oprawa: miękka
Ilość stron: 443
Rok wydania: 2019
Afera


Komentarze

  1. Nie przekonuje mnie ta książka, a szkoda :(
    http://naprawdenienazarty.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Czasem warto dać szansę, zwłaszcza gdy jest to tak dobre, jak proza czeskiej pisarki. Ale nie nalegam, każdy czyta to, co lubi :)

      Usuń
  3. Dzięki temu wpisowi po raz pierwszy mam możliwość poznania autorki. Wydaje się być to specyficzna książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest specyficzna książka, ale na pewno bardzo dobra, z autentycznie nakreślonym tłem historycznym i przede wszystkim ciekawą fabułą. Poza tym opowiada o niechlubnym rozdziale w historii Czech i Niemiec, więc tym bardziej warto poznać i wyrobić sobie zdanie na ten temat. Polecam.

      Usuń
  4. Książki nie znam. Za to podobne historie kojarzę z opowiadań starszych ludzi. Na Górnym Śląsku, skąd pochodzę, śląskość zawsze czerpała najlepsze wzorce z żywiołów polskiego i germańskiego, które się tutaj mieszały (plus czynnik czeski w południowych częściach krainy). Zresztą na Opolszczyźnie - historycznym centrum Górnego Śląska - historia żyje po swojemu do dziś, nic dziwnego skoro zamieszkuje tu ponad 100 tys. autochtonicznych Ślązaków i 100 tys. Niemców. Bawi (a niektórych razi) pieczołowite usuwanie symboli sowieckich w skali polskiego kraju, podczas gdy w moich okolicach tkwią nienaruszone np. pomniki na cześć niemieckiego żołnierza okresu I i II WŚ. Zgodzę się z czymś innym - machina wojenna nie pyta nas o zdanie czy chcemy czy nie walczyć. W przeciwnym razie gdyby moi dziadkowie się sprzeciwili nazistowskiej biurokracji, dziś bym pewnie nie pisał w ogóle.
    Przy okazji zaproszę na moją stronę krajoznawczą:
    http://xn--fotowojae-icc.pl/zarki-jurajski-sztetl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem z Górnego Śląska i doskonale wiem, jak się sprawy miały i mają. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Jeśli chodzi o wojnę, to rzeczywiście jest to machina, która nikogo nie pyta o zdanie i wszelkie chwyty są dozwolone. Dziękuję za odwiedziny, chętnie zajrzę do Ciebie, pozdrawiam.

      Usuń
  5. Uwielbiam Boginie z Zitkovej, to wspaniała książka, chętnie sięgnę po również tę pozycję autorki, jestem przekonana, że to lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, w takim razie życzę udanej lektury i oczywiście zapraszam do śledzenia wpisów na blogu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

"Dzienniki 1950-1962" Sylvia Plath