Takiego czytelniczego rozleniwienia, jakie dopadło mnie w ostatnim czasie, nie odnotowałam chyba nigdy. Żadna z lektur nie okazała się na tyle satysfakcjonująca, żeby czytać w upalną noc. Kilka rozpoczętych książek wylądowało na półce z myślą, że pewnie trafią w inne ręce. Jedną z powieści czytam zdecydowanie za długo, bo łapię się na tym, że zaczynam tracić zainteresowanie, choć początek był obiecujący. Jeśli i tę książkę porzucę, to chyba czas na urlop. W takich sytuacjach najlepsze jest nicnierobienie, chwila oddechu, cisza. Prędzej, czy później zatęsknię za literaturą, za dobrą książką, piękną opowieścią, innym światem. 

Ale nie jest ze mną aż tak źle, bo coś tam jednak czytam, chociażby ostatni numer "Urody Życia" w którym znajdziecie sporo tekstów dotyczących literatury, zwłaszcza znakomity wywiad z chorwacką pisarką, Vedraną Rudan. Na uwagę zasługuje również rozmowa z poetą i tłumaczem Jarosławem Mikołajewskim o książkach, ich wpływie na nasze życie i radości, jaką daje czytanie. Rozczarowana jestem sesją fotograficzną z Marią Sadowską w roli głównej, bo pozowanie na tle książek w przypadkowej księgarni z obcojęzyczną literaturą jest dla mnie niewiarygodne. Sadowska nie opowiada o książkach, które są obecne na zdjęciach, nie wymienia tytułów, które można na nich dostrzec, więc zastanawiam się, po co to wszystko? O ile ciekawsza byłaby sesja na tle prywatnego księgozbioru, z wyjątkowymi i ważnymi dla niej lekturami. Czepiam się? Trudno. Dodam tylko, że nie kupuję tego rodzaju czasopism, odstrasza mnie hasło "Luksusowy miesięcznik dla kobiet". Taka gazeta kojarzy mi się z wertowaniem reklam i błądzeniem wzrokiem po tekstach o niczym, czyli złotych myślach celebrytów i artykułach o wyższości śluzu ślimaka nad złotem w kremach przeciwzmarszczkowych. Ale tym razem, skuszona okładką, zrobiłam wyjątek i się nie zawiodłam, zwłaszcza że pozostałe teksty w piśmie są niezwykle interesujące i bardzo aktualne społecznie. Lipcową "Urodę Życia" z przyjemnością polecam nie tylko molom książkowym.


Jeżeli tak, jak ja lubicie "Książki. Magazyn do czytania", to biegnijcie do najbliższego kiosku, bo w najnowszym numerze aż roi się od recenzji, książkowych nowości, felietonów, wywiadów i całej masy znakomitych tekstów o literaturze. Efektem ubocznym może być lista ewentualnych książek, które chcielibyście kupić, ale z własnego doświadczenia wiem, że trudno takowej nie sporządzić. W środku znajdziecie również dodatek o książkach dla dzieci.


Kiedy żadna z lektur chwilowo nie spełnia Waszych oczekiwań albo nie czytacie prasy, to zawsze jakimś rozwiązaniem jest film. Ostatnio zachwyciła mnie adaptacja powieści "Tamte dni, tamte noce" André Acimana. To historia letniego romansu siedemnastolatka z dwudziestoczteroletnim doktorantem, który przybył do Włoch, by pomóc w pracy naukowej ojcu nastolatka. Muzyka, książki i miłość, tak w dużym uproszczeniu można określić ten film. Tęczy nie zauważyłam, nie czuję się zgorszona i nie mam zamiaru udawać, że miłość ma tylko jedno oblicze. Obejrzycie koniecznie. 

Do miłego zaczytania!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książki na jesienno-zimowe wieczory

Z wizytą u południowych sąsiadów - "Osobisty przewodnik po Pradze" Mariusza Szczygła

"Dzienniki 1950-1962" Sylvia Plath